Początek
Komentarze: 0
Witajcie! :) Jeżeli trafiliście tu jako maniacy górskich wycieczek i podróży z dziećmi , to bardzo chętnie wymienię z Wami spostrzeżenia i wysłucham porad i nowości. Z całą pewnością każdy z Was ma inne doświadczenia. Jeżeli jeszcze nie próbowaliście takiej formy spędzania czasu z rodziną, to mam nadzieję, że moje wpisy chociaż troszkę Was zachęcą do rozpoczęcia swojej własnej przygody.
Jesteśmy jak dotąd małą rodziną 2+1. Mieszkamy, pracujemy i uczymy się na codzień w sercu województwa śląskiego. Na szlakach i drogach poruszamy się wspólnie od 2013 roku. Z czterolatką wówczas nie zdobywaliśmy wprawdzie od razu tatrzańskich szczytów i nie jeździliśmy na Południe Europy samochodem, śpiąc codziennie w innym miejscu, ale w tym właśnie okresie rozpoczęła się nasza przygoda. Pracowaliśmy i nadal pracujemy. Nasza córka zaczynała jako przedszkolak, dzisiaj jest już w czwartej klasie... Czas leci, dzieci dorastają i czy nam się to podoba, czy nie, jesteśmy odpowiedzialni za ich początkowe zainteresowania. Czy ciężko zaszczepić w dziecku aktywność i chęć poznawania świata niekoniecznie z pomocą komputera? Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Blog będzie trochę o trudach, trochę nagrodach jakie czekają nas za krew, pot i łzy oraz o tym jak nie wpędzić się w kompleksy oglądając piękne zdjęcia w katalogach z odzieżą outdoorową, czy też ulotkach z biur podróży. Najczęściej wystarczy chcieć i właśnie takich "chcących" spotyka się po drodze najwięcej.
Początkowo ruszaliśmy tyłki na szlaki turystyczne w śląskich lasach, niższych partiach Beskidu Śląskiego i zwiedzaliśmy przede wszystkim nasze województwo. Pierwszym "poważnym" szlakiem naszej młodej turystki była Błatnia w Beskidzie Śląskim w 2014 roku. Niby tylko 9 17 m n.p.m. ale pod koniec czerwca, w raczej letniej temperaturze trasa z Brennej może dać popalić. Nie mieliśmy kijków trekkingowych, więc pomocny okazał się kijek z gałęzi. Na zakupy przyszedł czas nieco później.
Trasa jak to trasa... mawiają, że całe życie pod górę ;) Z Brennej wyruszyliśmy najpierw czarnym szlakiem prowadzącym do zielonego. Później zielonym przez Trochę stromych podejść, las i przystanek z widokiem zapierającym dech w piersiach... po pierwszym nieco męczącym odcinku do rozejścia szlaków, po prawej stronie znajduje się punkt widokowy. Żadne zdjęcie nie odda niestety czaru tego miejsca oraz ciszy jaka panuje na zboczach Błatniej. Brzmi idealnie, prawda? Z dzieckiem jak to z dzieckiem... idealnie nie jest. Bolą nogi, jest za ciepło, latają owady, chce się jeść, pić itd... Ale takie widoki plus pieczątka do książeczki PTTK GOT wynagradzają zmęczenie przedszkolakowi i jego rodzicom. I tak po żurku w Schronisku PTTK Błatnia, pieczątkach w książeczce i kilku zdjęciach pamiątkowych można schodzić w dół. Po drodze jeszcze wyliczanki, śpiewanie i oczywiście kilkaset pytań o to czy daleko jeszcze do samochodu. Pierwsze koty za płoty.
Ktoś powie, że bez sensu ciągnąć małe dziecko na siłę w góry. Być może, jednak ja uważam, że na górskie przygody nigdy nie jest nigdy ani za wcześnie, ani za późno. Warto jednak pamiętać, że nie ma być to dożywotnia trauma dla żadnego z uczestników wycieczki. Tym bardziej dla początkującego turysty w wieku przedszkolnym. Sprawdźmy, czy dziecko nie boi się stromych podejść i otwartej przestrzeni zanim porwiemy się na bardziej wymagające szlaki. Przygotujmy się kondycyjnie do dłuższych tras. Czerpmy z tego radość i przyjemność.
Beskidy są dobrym miejscem na wypady rodzinne. Są lasy, rzeki, kwiaty, hale na których można spotkać owce, nieźle oznaczone szlaki i zróżnicowany teren. Z pewnością Beskidów na naszym blogu nie zabraknie.
Na Błatnią wróciliśmy z młodą zimą tego roku, więc chyba traumy nie było... Miejsce wszystkim nam znane, jednak pod białą kołdrą wygląda zupełnie inaczej. Przyznam, że bardzo lubię zimowe wyjścia w góry.
Macie swoje "pierwsze szlaki" z dziećmi?
Dodaj komentarz